Samuel L Jackson: "Byłbym świetnym graczem!"

ImageSamuel L Jackson jest chyba najbardziej popularnym golfistą, spośród hollywoodzkich aktorów. Znany z trafień driverem prosto w twarz, shanku do tyłu i ekwipowania Darth Vadera w strój golfowy, opowiada dlaczego pożycza spodnie od Willa Smitha, jak się gra z Tigerem i Palmerem oraz... w jaki sposób miecz świetlny znalazł się w jego golfowej torbie.

Z Samuelem L Jacksonem rozmawiał Guy Yocom

Elmo McElroy, postać, którą grałem w filmie „Formuła” nosił ze sobą kije golfowe przez cały czas. Jest tam scena, w której mój bohater w czasie sprzeczki użył jednego z nich jako broni. Podczas prób do tej sceny walki omal nie zabiłem kaskadera. Chwyciłem wooda numer 3 Titleist, żeby się na niego zamachnąć, a on miał być poza moim zasięgiem - i albo on podszedł za blisko, albo mój zasięg zwiększył się w czasie uderzenia, bo trafiłem z całej siły w jego głowę. Padł jak nieżywy. Wszędzie było pełno krwi. Myślałem, że go zabiłem. Po jakimś czasie w końcu wrócił do pracy z mnóstwem szwów na głowie, a ja zadręczałem się myślą co by było, gdybym zamiast drewna chwycił irona.    

W czasie zdjęć do filmu „Gwiezdne wojny” (Star Wars II) nosiłem mój miecz świetlny w torbie golfowej, ponieważ miałem się nauczyć 109 ruchów i musiałem ćwiczyć kiedy tylko mogłem. Podczas zdjęć w Australii w czasie jakiejś przerwy w grze, wyciągnąłem błyskawicznie „kij”, ustawiłem piłkę na tee i przećwiczyłem wszystkie uderzenia. Ekipa na planie zachwycała się moim mieczem. Był długości drivera i ważył prawie tyle samo. Jedno z uderzeń jest podobne do zamachu golfowego blokującego uderzenie znad głowy. Ręce prowadzą jakbyś wykonywał bardzo niskie uderzenie i blok przychodzi wysoko w wykończeniu uderzenia. Widocznie jednak ruch nie był wystarczająco dobry – w ostatniej części sagi „Gwiezdne wojny: Część III – Zemsta Sithów”” Mace Windu ginie.   

Gdyby Darth Vader grał w golfa na pewno nosiłby ubrania Nike

Mówi się co rzucisz za siebie, znajdziesz przed sobą. I oto pewna historia związana z tym powiedzeniem. Pewnego razu ja i Bernie Mac graliśmy w Chicago, wyprzedziłem go wtedy o 25 jardów (ok. 23 m) i zamiast trzymać się na uboczu poszedłem do przodu. I to był mój błąd. Drugi strzał Berniego to skull/shank, który trafił mnie od tyłu i powalił z nóg, ale wiedziałem, że sam sobie byłem winny. Nie powinienem przechadzać się po polu golfowym. Kiedy zawodnik, z którym grasz ma skłonności do shanków to na prawdę nie masz żadnego schronienia.    

Uwielbiam pokazywać się na polu golfowym niedaleko Los Angeles, wpisywać swoje nazwisko na listę oczekujących, a potem  grać z przypadkową osobą, która zostanie mi przydzielona. W ten właśnie sposób nauczyłem się grać, kręcąc się wokół dołek par 3 grając przez cały długi dzień w Van Nuys. Lubię te mgliste spojrzenia i rozpoznanie, którymi obdarzają mnie ludzie, z którymi gram. Jakiś czas temu starsza para szeptała  do siebie przez dłuższą chwilę, aż przy szóstym dołku on krzyknął w moim kierunku: „Carter, ty tu jesteś mistrzem!”   

Trudno uwierzyć, że nadal są kluby golfowe, gdzie nie pozwalają nosić szortów na polu golfowym? Upał prawie 40 stopni, a ty musisz mieć na sobie długie spodnie. Kto prowadzi takie miejsca? Ale oczywiście zawsze istnieje możliwość zakupu spodni na miejscu za śmieszną kwotę 250 dolarów. Kiedy pojawiłem się w Sherwood (Nowy Jork) w krótkich spodenkach powiedziano mi, że do czwartego lipca w klubie obowiązuje zasada noszenia długich spodni, których kupna odmówiłem. Zamiast tego poszedłem do szatni Willa Smitha i pożyczyłem sobie spodnie od niego. Gdy po grze wychodziłem z klubu zostawiłem mu spodnie i 20 dolarów, żeby pokryć koszty prania.

Tiger Woods przed laty biorąc udział w reklamie powiedział: „W Stanach Zjednoczonych nadal są kluby, gdzie nie mam wstępu ze względu na mój kolor skóry.” Osobiście wątpię, żeby to prawda, ponieważ dla jakiegokolwiek klubu byłoby zbyt dużym skandalem zabronić komuś wejścia tylko ze względu na odmienny kolor skóry. Choć z drugiej strony wierzę, że faktycznie istnieją kluby, które nie przyjęłyby go z innych powodów np. tylko po to, żeby pokazać swoją potęgę: to my jesteśmy tym  klubem, który nie przyjął Tigera Woodsa. Oni dyskryminują każdego - chodzi o władzę i elitaryzm.
    
Muszę jednak przyznać, że kiedy grałem z Tigerem Woodsem na polu golfowym w St. Andrews (Szkocja), byłem przestraszony. W takich chwilach czujesz jak wokół siebie tworzy się historia… Ale skoncentrowałem się i zaliczyłem 78 dołków, z czego jestem bardzo dumny, bo wiem, że nikomu się tutaj to nie udało. Zanim zaczęliśmy grę, Tiger dał mi kilka dobrych rad, m. in.  kazał mi trzymać się z daleka od bunkrów.

Tiger ma temperament, ale wiesz kto potrafi wściec się jeszcze bardziej? Król Arnold Palmer. Miałem okazję grać z nim kilka razy m. in. w Hope (Kolumbia Brytyjska, Kanada), gdzie prawie na każdym dołku trafiał bogeya. Widziałem jak siedział ze spuszczoną głową na krawędzi greenu, sycząc i warcząc słowa, w które nie byś uwierzył. Nikt nie jest w stanie go usłyszeć, ale on potrafi zmienić kolor nieba. Zakładam, że jeśli Król może się wściec, to nie widzę nic złego w tym, że ja też czasem się wścieknę.   

Mój handicap wynosi 4,9 i nigdy nie był niższy, ale muszę przyznać, że miałem więcej zabawy, kiedy zaczynałem swoja przygodę z golfem. Wtedy raczej nie byłem rozczarowany swoimi złymi uderzeniami, a dziś wiem co jest ich przyczyną. Ta wiedza daje władzę, ale również otwiera drzwi frustracji i rozczarowania.   

Bill Murray nie jest graczem o handicapie 14 lub 15. Tak na prawdę jest on gdzieś pomiędzy 6 a 8, zupełnie przeciwnie do wszystkich hollywoodzkich facetów z handicapem równym zeru. Nie jest dobrze, że pojawia się w mistrzostwach AT&T z taką liczbą. Lubię Billa i to naprawdę nie jego wina. Organizatorzy turnieju chcą zagwarantować, że około weekendu Bill ma podnieść wskaźnik oglądalności i obecność na widowni. Mam szczęście, że zdobyłem poziom B zawodowstwa. Mili faceci, ale nie są to gracze, którzy mieliby ci coś rozjaśnić w kwestii golfa. Boli kiedy dajesz z siebie wszystko w grze, a potem przez dwa strzały zostajesz wyeliminowany z dalszej części zawodów ze względu na zbyt dużą liczbę uderzeń. To konspiracja, gra nie jest czysta.     

Uderzyłem dosyć dobrze (270-280). Nie jakoś bardzo daleko, ale znacznie dalej niż wynosi średnia. Byłem pewnego roku w grupie przed Coreyem Pavinem w Hope i obejrzałem się dokąd strzelił drivera. Mój strzał był dłuższy. Kiedy Corey jest w pobliżu i ktoś zapyta mnie wtedy czy moje uderzenie jest tak dalekie jak uderzenie gracza turnieju zawodowców, mogę szczerze powiedzieć: „Jasne, bez problemu!”

Mam to szczęście grać na wielu znakomitych polach golfowych. W tym roku grałem na Winged Foot a potem na Morion przed turniejem US Ameteur. Słyszałem, że było za mało czasu, żeby zagrać w US Open, więc pomyślałem sobie, że po prostu pokręcę się jeszcze po mieście. Pole w Merion było chyba najcięższym, na jakim kiedykolwiek grałem. Rough był straszny, greeny twarde, a wiklinowe kosze, które były tam zamiast flag wcale nie wskazywały, z której strony wieje wiatr. Kilka tygodni później gralem na Glen Abbey na zachód od Toronto na tym samym polu golfowym, gdzie w Canadian Open Tiger wykonał to piękne uderzenie żelazem 6 z bunkra fairwayu, którym pokonał Granta Waite`a. Zapytano mnie wtedy: „Co myslisz o roughie?” Na co odpowiedziałem: „Rough? Jaki rough? Właśnie wróciłem z Merion.” Pole wydawało się łatwe. Zaliczyłem 81 uderzeń.     

Próbowałem odtworzyć uderzenie Tigera żelazem numer 6. Niestety, moja piłka nie nawet dotarła do wody, a co dopiero, żeby miała przelecieć dalej. Podszedłem więc do niej z żelazem numer 4 i tym razem… plusk! Szło mi już coraz lepiej. W końcu chwyciłem kij, którym mogłem sięgnąć greenu i dodam, że było to drewno numer 5. …Tiger jest fenomenalny!
 .
Uwielbiam rozdawać dzieciom autografy, ale zawsze nalegam, żeby mówiły „proszę o autograf”. Podczas tegorocznych mistrzostw AT&T zostałem przyciśnięty do lin przez sporą grupę dzieci machających programami, które miałem podpisać, ale nie usłyszałem żadnego „proszę”. Stwierdziłem, że czas wprowadzić pewne zasady. Oznajmiłem wtedy na cały głos tak, żeby wszyscy widzowie turnieju mogli usłyszeć: „Co powinniście powiedzieć?” Ale dzieci nic nie odpowiedziały, tylko dalej wymachiwały swoimi programami, więc powtórzyłem raz jeszcze, tym razem już bardziej stanowczo: „Jak brzmi to magiczne słowo?” I nadal głucha cisza. Byłem już gotowy odejść, kiedy jedno z większych dzieci z wymalowanym na twarzy poczuciem zupełnej frustracji zaczęło coś mamrotać. Wtedy do mnie dotarło: to są dzieci z miejscowej szkoły dla niesłyszących i są na corocznej wycieczce. Natychmiast poczułem na sobie wymowne spojrzenia ich rodziców, zacząłem podpisywać i nie przestawałem ani na chwilę dopóki nasza grupa nie osiągnęła dołka.

Jakieś pięć lat temu pewna rodzina poprosiła mnie o zdjęcie z ich małym dzieckiem. Rok później ta sama rodzina poprosiła mnie znowu o to samo. Od pięciu lat pozuje do zdjęć z ich dzieckiem i mam nadzieję, że będziemy podtrzymywać tę tradycję. Miło wiedzieć, że wyglądam na drzwiach lepiej niż wykres wzrostu.

“Reguły gry są uczciwe. Poza jedną: reguła 13-4 nie pozwala mi poruszyć kamienia zza mojej piłki w bunkrze. Śmierdząca sprawa być ukaranym dwukrotnie za uderzenie piłki do hazardu.

Gdyby los dał mi szansę, mógłbym odnosić takie same sukcesy na polu golfowym, jakie odnoszę teraz jako aktor. Może nie byłbym drugim Tigerem Woodsem, ale byłbym rozpoznawany. Zawsze byłem wysportowany. Byłem jedynakiem i przyzwyczaiłem się do robienia wszystkiego w samotności, a golf jest wspaniałym sportem, dla tych którzy lubią być sami i nie potrzebują towarzystwa. Zawsze byłem w stanie się skoncentrować. Rzecz w tym, że golf nie był moim przeznaczeniem. Wychowywałem się w biednym miasteczku Tennessee, wraz z kolegami z sąsiedztwa używaliśmy pudeł po żywności do gry w piłkę nożną i kamienia owiniętego w gazetę zamiast piłki do baseballa. Mimo, że pole golfowe znajdowało się w odległości kilku bloków od mojego domu to nie było żadnej sposobu, żeby dziecko mogło zagrać w golfa. Gdy zacząłem się interesować tą grą, zakochałem się w niej od razu i bardzo szybko robiłem postępy. Miałem wtedy prawie 50 lat. A jak potoczyłyby się moje losy gdybym zaczął jakieś 40 lat wcześniej? Kto wie…
   
 Jest kilka podstawowych przyczyn, dlaczego nie widzimy mniejszości w tej grze. Po pierwsze, świętowanie inauguracji i zakończenia sezonu są pierwszym miejscu przeglądu najważniejszych wydarzeń sportowych na kanale ESPN. Po drugie, na miejskich boiskach jest więcej obręczy do gry w koszykówkę niż dziur w ziemi. Po trzecie, piłki golfowe kosztują ok. 50 dolarów za tuzin i to zaledwie dla początkujących graczy. Po czwarte, łatwiej jest wprowadzić naukę gry w golfa do szkół wyższych w stanie Jackson niż w stanie Oklahoma i jest rzeczą oczywistą, która szkoła wyszkoli i przygotuje lepiej golfistów. Po piąte, pole caddie`ich zanika, a dobrze by było, gdyby było pole dla czarnoskórych pomocników.

Słyszę czasem o ludziach, którzy miewają bardzo frustrujące sny o golfie np., że gracz bierze zamach, po czym nie trafia w piłkę i temu podobne. Moje sny o golfie są fantastyczne. Mój ulubiony (być może przyśni mi się dzisiejszej nocy, ponieważ o nim mówię) to ten, kiedy zaliczam kolejno najbardziej nieprawdopodobne do trafienia dołki z różnych pól golfowych, choć gra toczy się w tej samej scenerii. Najpierw jest osiemnastka na polu w Peble Beach (Kalifornia), potem dziesiątka w Winged Foot (Mamaroneck w stanie Nowy Jork), a następnie czternastka w Shinnecock (Southampton w stanie Nowy Jork). Ale to cały czas to samo pole golfowe. Czuję się jakbym był w niebie.

Najlepszy film jaki powstał kiedykolwiek o golfie to „Zawodowiec” (“Dead Solid Perfect”). To właśnie ten film przyczynił się do tego, że zacząłem grać w golfa. Co do reszty produkcji, nie mogę powiedzieć zbyt dużo. Ironią kiepskiego filmu o golfie jest to, że jego reżyserzy rozumieją reguły tej gry tak jak na przykład reżyser filmu „Tin Cup”(”The Tin Cup”) Ron Shelton, który jest golfistą i dobrze zna temat. Reżyserzy zazwyczaj skłaniają się do tego, żeby golf był drugorzędny względem fabuły,  która ma przemawiać do ludzi, którzy nie grają w golfa. Zakładają oni, że prawdziwi golfiści oglądając film przymkną oko na sprawy związane z grą a skupią się raczej na fabule.

Mój garaż wygląda jak magazyn firmy Edwin Watts. Przyjaciel wpada do mnie,  mówi: „Potrzebuję nowego drivera”, a ja zabieram go do garażu, żeby mógł sobie wybrać. Mam piętnaście gotowych do gry zestawów ironów i mnóstwo pojedynczych kijów tego typu wiszących dookoła. Puttery? Mam ich jakieś 75 albo 80, a liczba ta nadal wzrasta.  

Przy domu mam green … Nie, to nie jest prawdziwa trawa. Jak bogaty jestem twoim zdaniem? Vijah Singh rok temu na mistrzostwach Dunhill Links dał mi najważniejszy  klucz do wybicia piłki: „Zanim odsuniesz prawą nogę, zegnij nadgarstki i pozwól prawemu łokciowi się odsunąć.”     

Nie uznaję przerw w czasie gry. Nie lubię nagłego uczucia sytości. Nie dla mnie bieganie do dziesiątki z rękoma pełnymi jedzenia, staranie, żeby za wszelką cenę zjeść kanapkę, zanim nadejdzie moja kolej uderzenia. Nie lubię też mówić z pełnymi ustami. Nie lubię wypadać z rytmu. Nie lubię mieć mokrych czy śliskich rąk i szukać czegoś, żeby natychmiast je wytrzeć. Odkryłem, że przy odrobinie dyscypliny każdy człowiek jest w stanie wytrzymać cztery godziny bez jedzenia.
 
Tylko raz miałem ochotę rzucić tę grę. Graliśmy w Carnoustie zaraz po tym jak w 1999 roku Jean Van de Velde prawie zwyciężył tu turniej British Open Championship. Było bardzo zimno i wietrznie, a mnie strasznie bolały stopy – pole golfowe było twarde jak cholera. Szukałem piłki na prawdopodobnie dwunastu dołkach – nienawidzę szukania piłek. Nigdy nie czułem się tak zniechęcony i rozczarowany, jak tamtego dnia. Ale wtedy zaświtało mi, że mój wynik 85, był cztery uderzenia lepszy niż Sergio Garcii. Zdałem sobie wtedy sprawę, że to pole golfowe a nie ja sam byłem przyczyną tych wszystkich nieszczęść. Po powrocie do Stanów grałem na bardzo trudnym polu Spyglass Hill (Kalifornia), które od razu rozpracowałem. Miałem wtedy wyrzuty sumienia, że chciałem zrezygnować z golfa i obiecałem sobie, że od tej pory będę podchodził do wszystkiego z większym dystansem.

To, co nazywa się strefą w golfie ma swoje analogię w aktorstwie. Dobrzy aktorzy osiągają momenty, kiedy scena przychodzi bez wysiłku. Od razu przejmują temperament postaci, którą grają, fizycznie również bez problemu poruszają się w jej otoczeniu i rola wypływa z nich w sposób naturalny, potrzeby bez myślenia o tym w jaki sposób zagrać. Dla mnie łatwiej jest osiągnąć ten moment w aktorstwie niż w grze w golfa, ponieważ aktorstwo jest moim powołaniem. Ale w golfie również doświadczyłem strefy wystarczająco dużo razy, aby móc rozpoznać to uczucie i dążyć do tego miejsca.  Jak wiadomo, nie jest to łatwe.
 
Czytałem o tym jak trudno było pokonać Bena Hogana. Starsi zawodnicy opowiadają, że traktował ich z dystansem. Gdybym to ja był na ich miejscu, odpowiedziałbym na atak: schowałbym mu papierosy, gdzieś wzdłuż piętnastego dołka.
 


tłum. Justyna Ciesielska

źródło: Golf Digest

Author Profile: Ewelina Murzicz

This author has published 655 articles so far. More info about the author is coming soon.
Laureat
Golf Fee Card
Logowanie