-
19.08.2009
W ciągu ostatnich kilku lat psychologia w sporcie skupiła się na kwestii wyciszenia krytycznego głosu, który słyszymy podczas naszych golfowych rund. Ta destrukcyjna samokrytyka ujawnia się bardzo powoli i często uznawana jest za pomocną. Nic bardziej mylnego. Mamy bardzo ograniczoną tolerancję dla naszych golfowych partnerów, komentujących nas podczas gry, w mig wywołalibyśmy wojnę światową z najmniejszego powodu. (Spróbuj wyobrazić sobie swoją reakcję na komentarz: „Założę się, że spudłujesz”). Tolerujemy jednak niekończące się nękanie pochodzące z wewnątrz – głos, który jest zuchwały na tyle, by zasypywać nas lawiną wspomnień o niepowodzeniach z przeszłości. Obserwuję to zwłaszcza wtedy, gdy strzelam, i co wręcz graniczy z niedorzecznością, gdy docieram do trzech, czterech stóp. Słyszę mój wewnętrzny głos przypominający mi o mojej tendencji do ściągania na lewo lub wbijania piłki na prawo, etc. To absurd, a mimo wszystko ja tego słucham, a czasem nawet dziękuję za ostrzeżenie.
Najgorszy w tym jest fakt, że byłam całkowicie nieświadoma tego głosu, a kiedy stałam się bardziej uważna po prostu nie mogłam uwierzyć w nieustające nękanie jakiemu się poddaję. Musiałam znaleźć sposób na wyciszenie.
By to wyćwiczyć, powróciłam do naturalnych działań; rzucania i łapania piłki, albo po prostu wbijania piłki golfowej do dołka.
Podczas wykonywania tych czynności zauważyłam, że używałam podobnych mechanizmów, co w trakcie zwykłego wbijania, ale ingerencja wewnętrznego głosu była niewielka, bądź nie było jej wcale.
Dlaczego więc tak łatwo było ćwiczyć w niemal całkowitej ciszy? Nasze zadanie jest takie samo – wbić piłkę tak blisko dołka, jak to tylko możliwe.
Różnica polega na tym, że podczas swingu lub przygotowań do niego, nie jesteśmy tak opętani myślą o końcowym rezultacie.
Często pracuję z grupami początkującymi i zawsze szokuje mnie, jak niezwykle różnorodne są ich oceny odległości dwudziestu stóp (6 metrów), gdy chodzi o wbijanie piłki.
Okazuje się, że przy grupie sześciu osób jedna oceni odległość dobrze, natomiast reszta uzna ją za zbyt krótką lub zbyt długą. Różnica między najkrótszą piłką i najdłuższą może często dwukrotnie przekroczyć dystans początkowego pchnięcia.
W takich sytuacjach polecam im wbić piłkę w to samo miejsce – gdy wracają do wbijania używając kijów z takimi samymi zasadami, z jakimi przed chwilą pchnęli piłkę, ich rezultaty zaraz się poprawiają.
Ja pomimo tego, że gram w tę grę od trzydziestu lat, aż do dzisiaj nie dostrzegałam tego niszczącego komentatora. W jaki sposób można go uciszyć?
Na początku ważne jest, by zdać sobie z niego sprawę, a wtedy – zastosować małą sztuczkę, by się go pozbyć.
Dave Pelz dostosowuje tempo swojej gry do stukania zegara. Tik-tak, tik-tak… Próbowałam tego i nawet osiągnęłam mały sukces, ale głos nadal się przebijał.
Jednym z moich ulubionych wyciszaczy jest podśpiewywanie, oczywiście w stopniu słyszalnym tylko dla mnie i pozwalające mi uciszyć jakąkolwiek ingerencję wewnętrznego głosu. Robię tak wbijając piłkę zarówno w trakcie ćwiczeń, jak i na polu golfowym, i chociaż z początku owa ingerencja pod wpływem stresu jest silniejsza, teraz udaje mi się występować ze znacznie mniejszym głosem, przez co lepiej się bawię i odnoszę sukcesy.
Ćwiczenie to może oczywiście być użyte przy każdym strzale; odkryłam, że nucenie wychwytuje każdą niechcianą ingerencję. Przetestowałam to w trakcie ćwiczeń oczywiście, zanim przeniosłam na pole golfowe.
tłum. Olga Sadowska
źródło: iseekgolf.com
Author Profile:
Ewelina Murzicz This author has published 655 articles so far. More info about the author is coming soon.